Nie wiem jak Wy, ale ja, w czasie kompletnego braku natchnienia i niemocy twórczej, najczęściej przemierzam bezkresne wody internetu, z nadzieją znalezienia choćby najmniejszej inspirującej kropli, która olśni mnie nowym pomysłem i tchnie w moje prace odrobinę świeżości. Jednak zauważyłam, że najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy w najmniej oczekiwanych momentach, często w czasie wykonywania prozaicznych codziennych czynności, np.:
* na spacerze za miastem bo przecież otaczająca przyroda ze swoją nieograniczoną paletą barw, zmieniającą się wraz z nadejściem kolejnych pór roku to cudowna Inspiracja; i to niekoniecznie musi być zapierający dech w piersiach widok na górskie szczyty zimową porą czy letnie wariacje wzburzonego morza, choć to niezaprzeczalnie malownicze scenerie; ale może to być po prostu kwitnący rzepak,
* na imprezie u Mietka sylwestrowej oczywiście ;) północ, blask, butelkowa zieleń i szampański nastrój ;) zapadają w pamięć, choć pewnie niektórzy woleliby zapomnieć ;)